Trzeba
było przyznać, że hotel przypominał prawdziwy pałac. Bogate zdobienia i obrazy
przedstawiające XIX-wiecznych mieszkańców posiadłości sprawiała, że czułam się
jak Disney’owski Kopciuszek. I byłabym w siódmym niebie, gdyby nie to, że inni
goście się na mnie gapili. Nic dziwnego, w końcu byłam cała we krwi.
-Mówią,
że mają tylko dwa pokoje dwuosobowe-powiadomiła Junona. Chwilę potem odciągnęła
mnie na bok.-Posłuchaj, wiesz, że cię uwielbiam, ale muszę dzielić pokój z
Xavierem. Tylko dzisiaj, dobrze?
Czy
wszyscy dokoła próbowali zepsuć mi pobyt w tym miejscu? Co ja im zrobiłam, do
cholery?!
Ale
Junona była moją przyjaciółką i tyle razy uratowała mi życie, że mogłam dzielić
pokój z jej bratem.
-Pewnie.
Powodzenia z Xavierem.
-Przecież
mnie żaden facet się nie oprze.-Posłała mi swój popisowy uśmieszek cwaniaka i
pewnym krokiem ruszyła w stronę blondyna.
-Z
tego jeszcze wynikną kłopoty-stwierdził Astaroth.
-To
dlatego uważasz nasz pocałunek za błąd.
Uśmiechnął
się kpiarsko.
-A
może zostawiłeś dziewczynę w swoim wymiarze?
Jego
uśmiech się poszerzył.
-Powiedzmy,
że sądzę, że jesteś za młoda na związki o jakieś trzy tysiące lat?
-Za
tyle lat będę martwa-odparłam, idąc za nim wąskim korytarzem.
Obrócił
się do mnie, nie przestając iść.
-A
więc przeliczmy to na ludzkie życie. Żeby zacząć się umawiać z chłopakami
musisz skończyć trzydzieści lat.
-A
z demonami z innego wymiaru?
-Dwa
razy tyle.
-Mówisz
jak moi rodzice!
-Mają
przewidzianą taką ewentualność?-Zdziwił się.
-To
m o i rodzice. Mają ewentualność na zombie.
-Na
co?
-Żywe
trupy.
-To
głupie.
-Wiesz,
że za sześćdziesiąt lat będę pomarszczona i siwa? Ale jestem pewna, że moi
rodzice docenią to, że się podlizujesz.
-Muszę.
-Porwałeś
mnie! Sądzisz, że zaskarbisz sobie ich przychylność?
-Dlatego
muszę się starać.
-A
co z moim zdaniem?
Stanął.
-A
czego chcesz?
-Szczerze?
-Szczerze.
-Obecnie
gorącego prysznica, a potem się zobaczy. Co ty na to? Skoro Junona może szaleć,
to czemu my nie?
Uśmiechnął
się i otworzył drzwi naszego pokoju.
-Jak
sobie życzysz.
Wyprzedziłam
go w drzwiach i od razu pobiegłam do łazienki. Nie miałam do czynienia z ciepłą
wodą od… dwu tygodni.
Nalałam
wody do wanny i ściągnęłam ubranie. Zanurzyłam się w niej i przymknęłam
powieki. W końcu coś przyjemnego w tak uciążliwej podróży.
Wyszłam
z wody dopiero wtedy, gdy zrobiła się różowa od krwi, a moje siniaki były
widoczne. Owinęłam się szlafrokiem i zostawiając za sobą mokre ślady stóp,
poszłam do pokoju.
-Pożyczysz
mi ciuchy?-Spytałam. Mimo tego, że podróżowałam z nimi od kilku miesięcy, nie
chcieli zainwestować w ciuchy dla mnie. Cały czas nosiłam ciuchy jego lub
Junony.
Dłonią
wskazał mi swoją niewielką sfatygowaną torbę.
-A
mógłbyś mi podać jakieś ubranie?
-Jak
dla mnie możesz zostać w szlafroku.
-Pro…-Nim
zdążyłam dokończyć wręczył mi ogromną koszulę w kratę i jeszcze większe
dżinsy.-…szę.
-Musimy
kupić ci twoje własne ciuchy.
-Dziwne,
że wpadliście na to, po trzech miesiącach w zimę.
-Wybacz.
Westchnęłam
i pokręciłam głową. Wróciłam się do łazienki i szybko się przebrałam. Później
zbiegłam na dół do recepcji.
-Dobry
wieczór.-Przywitałam się.
-Dobry
wieczór. W czym mogę pomóc?-Mimo miłego tonu, recepcjonistka zmierzyła mnie
pogardliwym spojrzeniem.
-Czy
jest tu gdzieś dostęp do internetu?
-Prosto
korytarzem, a potem w prawo. Tam mamy kafejkę.
-Dziękuję
bardzo… O, i te ubrania należą do chłopaka z D470. Pożyczył mi je, tak… po
koleżeńsku.
Puściłam
do niej perskie oko.
-Och…
Miłego pobytu.-Zarumieniła się i spuściła wzrok. Ale każda recepcjonistka tak
reagowała. Czysta zazdrość. Gorzej gdy widzą go bez przebrania.
Przeszłam
korytarzem do kafejki i usiadłam przy jednym z komputerów. Weszłam w
wyszukiwarkę i wpisałam tam tylko dwa słowa.
Willow
Lane.
Wyskoczyło
mi mnóstwo wiadomości na mój temat. Kilka wywiadów z przyjaciółmi, artykułów na
temat mojego zniknięcia.
Był
nawet wywiad do gazety.
WILLOW LANE.
Willow Lane to piętnastolatka i uczennica Pheonix High School. Jak każdy w tym wieku miała przyjaciół i jej
największym problemem było zdanie egzaminów.
Ale to tylko pozory.
Istnieje wiele teorii dla motywu
jej uprowadzenia, jak i wiele, które przeczą jakiemukolwiek uprowadzeniu. Mówi
się, że Willow wpakowała się w kłopoty, bo była uzależniona od kokainy i to
przemytnicy ją porwali.
Naszym zdaniem jednak o wiele
bardziej prawdopodobne jest jej ucieczka z chłopakiem.
Obu tym teoriom przeczy rodzina i
przyjaciele zaginionej.
,,Willow nigdy nie brała
narkotyków. Chyba, że siłą.” Tak skomentowała sytuację siostra piętnastolatki,
Caroline.
-To
chore-szepnęłam do siebie.
Poszukałam
innych informacji. Było nawet coś na rodzaj listu gończego, gdzie na zdjęciu
dorysowali mi wąsy. Głupi żart dzieciaków.
Willow Lane. 15 lat. 160
centymetrów wzrostu. Czarne włosy, niebieskie oczy. Poszukiwana za… ucieczkę z
cyrku!!!
-Żałosne.
W
zasadzie to nie było tam, żadnego artykułu, który mówiłby mi, co działo się z
moimi bliskimi. Kompletna pustka. Jedyne, co mi było wiadome to, że mówili, że
nie mam chłopaka i nie byłam ćpunką.
-Wspaniale-szepnęłam,
płacząc. Pocieszające było jedynie to, że nie było wzmianki o ich śmierci lub
zaginięciu.-Dlaczego nic tu nie ma?!
-Bo
przeszukujesz ten głupi inter… coś tam, zamiast poprosić mnie o pomoc.-Nawet
nie usłyszałam jak Astaroth wszedł do kafejki. Nie zauważyłam również, że była
pierwsza w nocy.
-A
jak ty mi pomożesz?
-W
końcu widzę i słyszę więcej niż inni, pamiętasz? Arizona nie jest daleko stąd,
Willow.
-Mógłbyś
mnie tam zabrać? Pokazać mi ich?
-Tylko
tak jak ja ich widzę.
-Pokażesz
mi ich?-Powtórzyłam, nie wierząc, że chociażby ich usłyszę.
Uśmiechnął
się.
-Zrobię,
co tylko będę mógł-zapewnił.
-Dziękuję.
W
odpowiedzi jedynie się uśmiechnął.
-Jak
masz zamiar mi ich pokazać-spytałam, gdy byliśmy już w naszym pokoju.
-To
prostsze niż myślisz.-Usadził mnie sobie na kolanach i przyłożył swoje chłodne
dłonie do moich policzków.-Zamknij oczy.
Zamknęłam
je. W tym momencie zalała mnie ciemność, zaraz potem wszystko wyglądało
inaczej. Jednocześnie było wszystko i nie było nic.